wtorek, 7 stycznia 2014

Oponka!!!


No i urosła! I mnie przeraża i wczoraj tak się załamałam w kąpieli patrząc na to okropieństwo, że od dziś biorę się za jej likwidowanie. Będzie trudno, bo nie jestem typem ani dietowca ani sportowca. A lubię dobrze zjeść i słodkiego też nie odmówię:(
I nie odważyłam się stanąć na wadzie, bo mogłabym wpaść w histerię, a przy dzieciach to nie polecane:)

I co tu robić?

Plan jest taki:
- zjadać co drugi słodycz, albo nawet co trzeci!
- słodzić łyżeczkę mniej (bo pozbawić się całkowicie cukru nie dam rady;))
- nie podjadać wieczorem chleba ze smalcem:D, ale był pyszny, mmm…. Mniam!
- wchodzić w pracy na 4 piętro po schodach (co niniejszym uczyniłam i myślałam, że padnę z zadyszki:))
- na drugie śniadanie przerzucić się z kanapki z wędliną z białego chleba na płatki z mlekiem (owsianki nie dam rady jednak) i jakieś owoce i warzywa.
- spróbować jednak zrobić kilka brzuszków dziennie, ale nie obiecuje, bo nie cierpię ćwiczeń;) Ale gdzieś jest ta maszynka co mąż kupiła na brzuszki, gdzieś w piwnicy? Trzeba poszukać:) Dodam, że mąż jej użył może kilka razy… Może go zmobilizuję!

W kremy ujędrniające, wyszczuplające i takie inne pierdy nie wierzę, więc zostanę przy moim czerwonym garnierze:)

I to chyba cały mój plan działania, a co z tego wyjdzie? Nie wiem…
Ale planujemy wreszcie jakieś wakacje z dziećmi nad ciepłym morzem i wypadałoby jako tako się zaprezentować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz