wtorek, 7 stycznia 2014

Postanowienie noworoczne

Po 2,5 tygodnia pobytu w domu z dziećmi jestem szczęśliwa, że wróciłam do pracy. Przeszczęśliwa! Jeszcze kilka dni w domu i wylądowałabym w wariatkowie z nerwicą i pianą na ustach ze wścieklizny.
Podziwiam mamy, które siedzą z dziećmi w domu kilka lat, serio podziwiam.

Kocham moje dzieci miłością najszczerszą i największą, ale 24h/dobę z dwójką małych kobietek czasem jest nie do wytrzymania.
Ilość słowa „mama” szacuję, że czasami w ciągu dnia dobijała do kilkuset. Dodatkowo humory dzieci od samego rana, bo tak, bez powodu, dodatkowo moje permanentne niewyspanie, bo obecnie Hance idą równocześnie wszystkie trójki, czyli kły, więc w nocy potrafi budzić się z płaczem i wołaniem „mama” co godzinę, dodatkowo ciemność za oknem z racji zimy, to wszystko sprawia, że czasami moje nerwy puszczają. "Czasami"….
I dlatego właśnie jest mi potrzebna odskocznia w postaci pracy.
I wrócę do domu po tych 10 godzinach i dzieci powitają mnie okrzykami radości, rzucając się na szyję w drzwiach i wszystko pomału wróci do normy:)

I teraz napiszę coś ważnego. Jeśli napisze, to już nie zginie.
Nigdy nie robiłam postanowień noworocznych, bo uważam, że to głupie, jak coś się chce zrobić to się po prostu robi.
Ale tym razem robię wyjątek i postanawiam:

Postaram się z całych moich sił i chęci mniej krzyczeć, mniej się denerwować i cieszyć się z drobnostek i nie przejmować się pierdułami. Dostrzegać uroki obecnego wieku dzieci, nie czekać aż zacznie mówić, aż zacznie rozumieć, aż coś…. Bo potem mogę żałować, że tak szybko minęło, a ja ciągle na coś czekałam co i tak kiedyś nastąpi… i żałować, że dzieci już nie są malutkimi dziewczynkami wpatrzonymi w mamę.

Każdemu wyjdzie to na dobre!

Aż się wzruszyłam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz