wtorek, 13 maja 2014

Makaron ze szparagami i szynką parmeńską - mniam!!!

Ten przepis znalazłam rok temu na blogu kwestiasmaku.com.
Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia a jak zrobiłam, to też od pierwszego kęsa!
Jest bardzo prosty, bardzo pyszny a to co widać poniżej, to nasz wczorajszy obiad:)
Polecam:)

A teraz jak to zrobić:)

Potrzebujemy:
Pęczek szparagów
Makaron
2 żółtka
1/4 szklanki śmietany
5-6 plastrów szynki, w zależności od upodobań smakowych
sól, pieprz
parmezan

Szparagi obieramy, kroimy na małe plasterki
Makaron gotujemy, pod koniec wsypujemy do niego szparagi i razem gotujemy, aż szparagi zmiękną.
Odlewamy 1/3 wody z makaronu i zostawiamy na później.
Resztę odcedzamy.
Na patelni podsmażamy szynkę pokrojoną w plasterki.
Wrzucamy do niej makaron ze szparagami, zalewamy pozostawioną wodą z gotowania i mieszamy.
2 żółtka mieszamy ze śmietaną
Makaron zestawiamy z "ognia" i zalewamy jajkiem ze śmietaną. Inaczej jajko by się ścięło.
Mieszamy, nakładamy na talerze i jemy!:)








Moja makro wiosna

Baaaardzo długo nic nie pisałam, ale nie miałam ani weny, ani chęci, ani tematów do pisania.
Coś tam się działo, coś widziałam, ale nic godnego pokazania tutaj. I ta zimowo-wiosenna aura nie skłaniała do pisania....
Mam zaległą relację z weekendowego wyjazdu do Barcelony, obiecuję, że wrzucę:)

A teraz moje widzenie wiosny.
Lubię patrzeć z bliska, szukać szczegółów, kolorów, faktur. Uwielbiam makro fotografię od zawsze.
Dawniej to był Zenith i pierścienie na obiektywie, teraz telefon i aparaty cyfrowe:)
Wisna jest chyba najpiękniejsza porą do takich zdjęć.
Jeszcze mocne, soczyste kolory, masa kwiatów, czyste powietrze po deszczu:) Idealne warunki do zdjęć z bliska:)


























poniedziałek, 27 stycznia 2014

Kraina lodu


Weekend spędziłam w okolicach Lublina. Mróz siarczysty, słoneczko, ogólnie piękna zima.

Ale zobaczyłam coś, co mnie zachwyciło i przeraziło.
Wszystko, od traw, po krzaki, drzewa, płoty…. Wszystko w lodzie!
Niesamowity widok. Drzewa sztywne, a każda gałąź otoczona lodem ok. 2 cm. Krzewy przydomowe, kwiaty, trawy, płoty, znaki - lód. Wyglądało to niesamowicie, ale i przerażająco…. Co stanie się z tymi zamarzniętymi roślinami, gdy lód stopnieje, czy przeżyją? Wielka hibernacja.
Gdy przechodziłam pod drzewami, one złowrogo trzeszczały lodem, nie falowały na wietrze, bo nie mogły, uwięzione w lodzie.

Biegałam jak wariatka przy temp. -17 i pstrykałam fotki, bo taki widok może się już nie powtórzyć.
Ręce przemarznięte, ale warto było:)

A tu jeszcze wytłumaczenie tego zjawiska:
Gołoledź jest specyficznym rodzajem osadu atmosferycznego występującego w rzeczywistości stosunkowo rzadko. By wystąpiła gołoledź potrzebny jest opad deszczu przy - uwaga - ujemnej temperaturze. Zazwyczaj jest to temperatura tylko nieco poniżej zera - rzędu minus 1-2 stopni. Przy normalnym pionowym rozkładzie temperatury gdy przy ziemi mamy ujemną temperaturę pada oczywiście śnieg.
Jednak czasem przy inwersji termicznej zdarza się tak, że warstwa chłodniejszego a więc i cięższego powietrza jest bardzo cienka i sięga jedynie kilkudziesięciu metrów nad powierzchnią gruntu, podczas gdy wyżej temperatura jest już dodatnia. Taka sytuacja może wystąpić przy przechodzeniu bądź, co gorsza, stacjonowaniu frontu ciepłego niosącego ze sobą opady.

Najprawdopodobniej tutaj deszcz padał przy temperaturze ujemnej przy gruncie i w zetknięciu z wymrożonym podłożem natychmiast zamieniał się w lód. Powierzchnia ziemi, samochody, drzewa i linie energetyczne zostały pokryte miejscami nawet 3 centymetrową warstwą lodu. 






















piątek, 24 stycznia 2014

40 lat minęło:)

Jak jeden dzień:)
No może nie aż tak szybko, ale fakt, minęło.
Na szczęście nie mam z tym problemu, nie czuję się staro i zdrowie mi dopisuje.
Poza tym uważam, że dzieci mnie trochę odmłodziły, w końcu smarkule są a ja muszę dożyć chociaż ich ślubu, więc jeszcze na tym świecie trochę porozrabiam:)
W pracy przemiłe koleżanki: Natalia, Agnieszka, Kasia i Ania oraz kolega Ciastuś podarowali mi śliczne kieliszki do wina - bardzo było to miłe i bardzo mnie zaskoczyli:) I jak tu nie lubić chodzić do pracy w takim towarzystwie?
A za chwilę udam się do domu spożyć przepyszne sushi:)

wtorek, 14 stycznia 2014

Z jednej mamy, a tak różne:)



Im dłużej przyglądam się moim córkom tym mocniej się upewniam, ze są zupełnie inne. 

Różnią się wszystkim oprócz czarnych oczu i loczków na głowie, choć i tu już jest różnica, bo Magda ma ciemne a Hania blond.
Aaaa, jeszcze jedna zgodność, obie nie spieszyły się na świat i urodziły się po terminie, Magda 12 dni po, Hania 9, w wyniku czego nie wiem co to jest alarm porodowy i jazda do szpitala z bólami. Obie oczekiwałam już w szpitalu na patologii, co w sumie było dobre, bo wiedziałam, że na pewno urodzę w szpitalu pod pełną opieką i kontrolą;)

I tu podobieństwa się kończą.

Magda od początku nie cierpiała łóżeczka, jak tylko ją tam lokowaliśmy, wrzeszczała wniebogłosy, więc spała ze mną do czasu, aż się przeprowadziliśmy i dostała swoje łóżko, czyli w wieku 3,5 roku.
Hania od początku śpi w łóżeczku, przynajmniej się nie zmarnowało i nawet protestuje, jak chcę ją z niego zabrać do siebie (np., gdy już nie mam siły wstawać co 10 minut, bo ząbkuje).
Magda nigdy nie miała ulubionej przytulanki do snu, no ja byłam jej przytulanką, może dlatego;) Hania wybrała sobie małego białego, materiałowego króliczka i śpi z nim od początku i tuli we śnie i musi być w łóżeczku i już:)
Magda miała kolki i to od 3 tygodnia życia, a ja na ścisłej diecie, co i tak nic nie pomogło. Hania żadnych kolek a ja jadłam dosłownie wszystko i to od pierwszego dnia po porodzie, co tylko świadczy o tym, ze dieta nie ma wpływu na kolki. Albo je dziecko ma albo nie i już, kiedyś miną, same.
Magdzie wyrosły zęby po 6 miesiącu niezauważalnie, żadnych płaczów i bólu, Hani pierwszy wyszedł jak miała 11 miesięcy i każdy kolejny ząb to droga przez mękę i dla niej i dla nas….
Magda jak się uwiesiła na cycu to 3 godziny wyjęte z życiorysu, bo 5 minut karmienia, pół godziny snu i tak non stop i zmuszanie do jedzenia i wybudzanie z drzemki, Hania 5 minut i zjedzone i hop do łóżka znów spać.
Magda zaczęła chodzić jak miała 13 miesięcy, Hania biegała już w wieku 11 miesięcy.
Magda jadła wszystko z oporem, wmuszanie zup, radość z każdej łyżki, Hanka prosi o dokładki i pogania o kolejna łyżkę:)
Magda zaczęła mówić całkiem ładnie i zrozumiale jak miała ok. 1,5 roku, Hanka ma już ponad 19 miesięcy i posługuje się mniej więcej 10 wyrazami, język migowy opanowała do perfekcji, więc po co gadać?
Magda naukę jedzenia łyżką, widelcem opanowała w przedszkolu, Hania już sama je.
Również ubieranie, rozbierani Magda opanowała w okolicach przedszkola, Hanka już świetni sobie z tym radzi i zawsze zakłada buty na dobre nogi!:)
Magda nie ruszy dodatków typu ketchup, wszystko bez dodatków, oddzielnie najlepiej, Hanka bez ketchupu nie zje parówki i wylizuje talerz;)
No i charaktery jakże różne.
Magda jest z natury cicha, nieśmiała, spokojna (chyba, że akurat wstanie lewą nogą), Hanka to żywe srebro, wszędzie biega, wszystko otwiera, dotyka… Przy Magdzie nie było tematu zabezpieczania szafek, szuflad, gniazdek, bo po prostu nie zaglądała, nie otwierała. Hanka musi wszędzie się wspiąć, wszystko otworzyć, wszystko dotknąć, spróbować, ugryźć. Minuta nieuwagi i superglu, albo tusz do rzęs w buzi. Albo obtłuczona płytka i kibelek w łazience, bo spadła buteleczka z perfumami...

I na razie chyba to tyle, jak widać trochę się różnią;)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Gdy będę stara i bogata…

Mam takie marzenie, żeby na starość zamieszkać w jakimś małym andaluzyjskim miasteczku....

Byłam kilka lat temu i zakochałam się w tym miejscu.
Ciepło, do morza blisko do gór blisko. Hiszpańska kultura miesza się ze wschodnią. Po prostu cudnie.
Zawsze gdy wspominam tamten wyjazd marzę o małym domku w malutkiej miejscowości, gdzie np. wynajmowałabym pokoiki turystom jak tych dwóch anglików u których my nocowaliśmy.
Tamten pensjonacik był w miejscowości Cartajima i gdyby ktoś chciał to polecam i podaje link.
http://www.elrefugiohostel.com/elrefugio.html
Panowie kupili sobie mały domek w miasteczku, odnowili, przystosowali dla gości i na luziku wynajmują. Nie przejmują się zbytnio, że np. zapomną zrobić śniadania, goszczą  każdego jak przyjaciela, całe miasteczko przychodzi w odwiedziny, piją, jedzą i dobrze im się żyje.
I ja też tak bym chciała:)

Byliśmy w Andaluzji w czasie świąt wielkanocnych i przeżyliśmy wspaniałe obrzędy i procesje z tym związane. 
Ronda to miasto na skałach, w którym się zakochałam. A dodatkowo Sewilla, Cordoba, Grenada i dużo maleńkich miasteczek, które mnie zauroczyły.
Co tu dużo opisywać, trzeba jechać, zobaczyć, zakochać się jak ja:)

Cartajima i ulica z hostelem ElRefugio


Cudowne widoki z miasteczka na okolicę...
 

Można zrobić sobie wypad w pobliskie okolice. Na zdjęciu Cartajima
A tu już Ronda i procesja wielkanocna. Wcześniej wynieśli Jezusa i tak idą przez całe miasteczko:)




Arcos de la Frontera - jedno z wielu białych miasteczek Andaluzji

Zahara de la Sierra - dla tego widoku warto tam pojechać





Cordoba
 I te przyprawy...
Podpatrzone przez ogrodzenie podwórko - dziedziniec w Cordobie


 A tu już Grenada. Pierwsze zdjęcie to widok z dachu hostelu:) Następne to już Alhambra z zewnątrz i wewnątrz.



Sevilla - byliśmy w marcu. W Polsce akurat był atak zimy a tam... 28 stopni!

Na stronie bezmapy.pl jest dużo moich zdjęć i opisów miast Andaluzji, polecam:)